Przygoda Zbigniewa Stochalskiego z cukiernictwem zaczęła się w 1976 roku, gdy stanął za stołem karmelowym w ZPC Wawel przy ulicy Wrocławskiej. Potem robił ciastka w cukierni Władysława Szota na Azorach.
Zaliczył technikum przemysłu spożywczego, potem poszedł do pracy w piekarni Kowalika przy ulicy Wallek – Walewskiego. Gdy trafił do wojska w 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno – Desantowej został pomocnikiem szefa służby żywnościowej w batalionie inżynieryjno – budowlanym. W 1985 roku podjął pracę w dziale cukierniczym Holiday Inn przy ulicy Armii Krajowej razem z Stefanem Przebindowskim. 13 marca 1991 roku jego ojciec Stefan, kierowca w „Instalu” otworzył cukierenkę w Wielkiej Wsi przy ulicy Szkolnej, gdzie przedtem prowadził pieczarkarnię. Oczywiście produkcją zajął się Zbigniew wraz z żoną Urszulą, która zdobyła dyplom czeladnika cukierniczego w Bochni, ale potem skończyła szkołę pielęgniarską i pracowała najpierw w klinice laryngologicznej w Krakowie, a potem w ośrodku zdrowia w Wielkiej Wsi.
Obecnie firma ma dwunastu pracowników wraz z praktykantami, i dwa sklepy: Lewiatan w Wielkiej Wsi oraz w Krakowie przy ulicy Rusznikarskiej. Szykuje się trzeci sklep w budowanym obiekcie Urzędu Gminy.
– Dostarczamy nasze wyroby do sklepów aż po Katowice. Nasza specjalność to ciastka migdałowe. Robimy na surowcach naturalnych, maśle, mleku. Po nasze ciastka przyjeżdżają z Krakowa, a nawet z USA. Inna nasza specjalność to rolada makowa, sprzedawana przed świętami Bożego Narodzenia, czy lody, serwowane w lokalu przy Rusznikarskiej. Czy mam następców? Syn Rafał interesuje się cukiernictwem, choć skończył szkołę muzyczną. Gra na fortepianie, perkusji, saksofonie oraz waltorni, na której grał nawet w orkiestrze. Na razie studiuje na Uniwersytecie Ekonomicznym. Córka Kinga zdaje maturę. Gra znakomicie na skrzypcach, ale interesują ją chemia i biologia. Najmłodsza córka – siedmioletnia Karolina często przychodzi do pracowni. Uwielbia dekorowanie tortów. – mówi Zbigniew Stochalski.