Ryszard Białek – cukiernia „Pod Arkadami”. Ojciec Ryszarda Białka Mieczysław był technikiem dentystycznym, zaś matka Antonina absolwentką Akademii Handlowej. W czasie drugiej wojny światowej rodzice związali się z AK, za co matka została zesłana do obozu Bergen Belsen. Po powrocie mamy z obozu, po wojnie rodzice otworzyli działalność gastronomiczną, która w czasach reżimu komunistycznego była systematycznie niszczona domiarami.
Ryszard Białek urodził się 7.04.1942 r w Krakowie. Mając 15 lat został uczniem Romana Kameckiego i przy jego boku zdobywał ostrogi w cukiernictwie. Praktyczna nauka zawodu została zakończona egzaminem czeladniczym. Po powołaniu do wojska, odbył dwuletnią służbę w jednostce KBW w Pychowicach w kompanii sapersko-minerskiej. Podczas odbywania służby został skierowany do sekcji bokserskiej GTS Wisła przy ul. Reymonta.
Po zakończeniu służby pracował w hotelu „Grand” i kilku renomowanych cukierniach krakowskich, gdzie poszerzał swoje umiejętności zawodowe. W 1971 mając już dyplom mistrza cukierniczego przystąpił do spółki z panem Wincentym Zemankiem do cukierni przy ul. Krakowskiej 5. Po niedługim czasie widząc zaangażowanie i wkład pracy wspólnika wiekowy już wtedy pan Zemanek zdecydował się na całkowite przekazanie firmy w ręce młodego cukiernika.
Ryszard Białek przez lata działalności cukierni „Pod Arkadami”, w której pomagała mu żona Danuta, wyszkolił ponad 40 uczniów. Specjalność jego firmy stanowiły lody, ciastka, ciasta deserowe i drożdżowe oraz słynne pączki z różą i makowce.
Z okazji 650 – lecia dzielnicy został za zasługi obdarowany przez samorząd mieszkańców wyjątkowym dokumentem potwierdzonym pieczęcią królewską miasta Kazimierz. Jego wkład w rozwój rzemiosła został również doceniony przez Krakowską Izbę Rzemieślniczą wieloma odznaczeniami, a Uchwałą Prezydium Zarządu Związku Rzemiosła Polskiego został uhonorowany platynowym medalem im. Jana Kilińskiego za zasługi dla rzemiosła polskiego.
– Bazowaliśmy na surowcach naturalnych – wspomina. – W początkach działalności umaszynowienie firmy było skromne, większość czynności robiliśmy ręcznie. Musieliśmy umieć robić przetwory owocowe. Teraz trudno spotkać cukiernika, który to umie, bo po co, gdy to można kupić?! A my, stara kadra, posiadaliśmy umiejętności zdobywane latami, które teraz przechodzą do historii. Może kiedyś wróci się w cukiernictwie do tego, że nazywa się rękodzielnictwem.