Tak mawiał jej ojciec Stanisław Śliwa, który od lipca 1958 roku prowadził cukiernię przy obecnej ulicy Królewskiej. Zanim jednak został mistrzem w tym zawodzie zdobywał kwalifikacje… w wojsku, gdzie w koszarowej kuchni przygotowywał słodkości dla kadry. Swe umiejętności szlifował w cukierni Józefa Pietruszki przy Jagiellońskiej i „Maurizio” przy Rynku Głównym.
Miał zdolności plastyczne – malował znakomite akwarele, dzięki czemu zdobywał nagrody na ogólnopolskich wystawach wyrobów cukierniczo – artystycznych, między innymi na cukierniczy pomnik Adama Mickiewicza.
Lokal na cukiernię przy ulicy Królewskiej dostał po biurze przepustek, ale i tak musiał mieć zgodę właścicielki kamienicy. Po wielu latach udało mu się go wykupić. Jako cukiernik borykał się z biurokracją. Kontrolerzy dociekliwie liczyli skorupy po jajkach wrzucone do kosza, aż zniecierpliwiony cukiernik rozdeptał je nogą.
Chciał pomagać innym cukiernikom w przełamywaniu tych barier, więc zdecydował się na działalność społeczną. Cieszył się dużym zaufaniem kolegów, których reprezentował we władzach Cechu Rzemiosł Różnych jako prezes sekcji cukierników i w latach 1977 – 81 podstarszy cechu. Wyszkolił wielu uczniów. Zmarł mając 69 lat. Zostawił jednak następców.
Obecnie cukiernie prowadzą syn Piotr Śliwa i córka Małgorzata Bejm, którzy przy pomocy matki Apolonii Śliwy postanowili kontynuować cukiernicze tradycje rodziny. Utrzymują renomę firmy, jak też stałych klientów, którzy przyjeżdżają po ich wyroby z Wieliczki i Zakopanego, a bywa, że wywożą je do Włoch, Francji i za Wielką Wodę. W firmie pracuje 10 osób, sami wychowankowie!
