Wprawdzie Jerzy Bieniak w czasie drugiej wojny światowej praktykował w tokarni i wyglądało na to, że sprawdził się w tym zawodzie, to jednak po wojnie zainteresował się cukiernictwem i postanowił, że będzie to praca jego życia.
Może wpłynął na to fakt, że jego mama w czasie wojny sprzedawała lody, a on bardzo je lubił. Kwalifikacje zawodowe zdobywał w zakładach cukierniczych przy placu Matejki i ulicy Felicjanek. W 1974 roku otworzył własną firmę w Nowej Hucie na osiedlu Zielonym.
Wtedy nagle przydały mu się umiejętności, zdobyte w czasie wojny przy tokarce. Zaczął swe wyroby przyozdabiać, a nawet wykonał parę narzędzi do wykonywania ozdób, słusznie rozumując, że klient najpierw „je oczami”. Po latach mógł stwierdzić, że cukiernictwo, to nie praca – to pasja. Poza tym to branża dla osób kreatywnych. Mógł to zresztą sprawdzić na sobie.
Żadna inna cukiernia nie oferuje takich tortów, o najbardziej wymyślnych kształtach. Mamy tam repertuar obecnej pop kultury, a więc torty dla dzieci: różne postacie z bajek, lalka Barbie wraz z Kenem, sympatyczne potworki. Torty z serii Auta i inne: samochody różnych marek, ale też i zielonkawe czołgi. Torty klubowe, sportowe. Prócz tego szeroka gama ciast, ciastek, ciasteczek, wyrabianych w sposób tradycyjny.
Zagorzałą fanką cukierni Jerzego Bieniaka jest Jolanta Szatko-Nowak, czterokrotna mistrzyni Polski w ping – pongu, brązowa medalistka Mistrzostw Europy w deblu miksie z 1980 roku, która wyraża opinię, że ciastka od Bieniaka nie tylko maja znakomity smak, ale też nie tuczą!
W cukierni na osiedlu Zielonym pracuje cała rodzina. Firma ma status spółki cywilnej. Po śmierci Jerzego Bieniaka właścicielką zakładu została jego córka Lidia Serafin. W zakładzie pracuje też wnuk Jerzego Bieniaka, który ma nadzieję dorównać kiedyś umiejętnościami dziadkowi. Natomiast syn Andrzej, który również poszedł w ślady ojca otworzył własny zakład w Wieliczce.